Zamknij

Patryk Banaszewski: To mój największy sukces (WYWIAD)

15:11, 12.03.2019 ŁP Aktualizacja: 18:25, 12.03.2019
Skomentuj

Patryk Banaszewski w rozmowie z naszym portalu opowiada o wrażeniach i emocjach, jakie towarzyszyły mu podczas udziału w Mistrzostwach Świata Strongman. Grudziądzanin w swojej kategorii wagowej (79 kg) zdobył brązowy medal. 

Grudziądzanie znają Patryka Banaszewskiego jako zawodnika trenującego podnoszenie ciężarów. Skąd zmiana i wejście w świat strongmanów?
Dostałem taką propozycję od kolegi, który startuje w takich zawodach, od Jakuba Szczechowskiego. Namówił mnie, żebym się zapisał do eliminacji. Stawką miał być awans do amerykańskiej edycji Arnold Classic. Na początku trochę zwlekałem z decyzją. Do rywalizacji zapisałem się ostatecznie miesiąc przed. Poważniejszy trening zrobiłem dwa tygodnie przed samymi zawodami. Chciałem sprawdzić te konkurencje, które przygotowali organizatorzy. Udało się je wykonać bez większych przeszkód. Potem zrobiłem jeszcze jeden trening. Tym razem w celu oswojenia się z ciężarami. Później pojechałem na same zawody i zakwalifikowałem się na wspomnianego "Arnolda" w swojej kategorii wagowej (do 79 kg). 

Kończysz swoją przygodę z podnoszeniem ciężarów?
Na razie nie planuje takich kroków. Strongman to była taka odskocznia od tego wszystkiego. Zobaczymy jak to będzie dalej wyglądało. Nie wiem czy dalej będzie chciał mnie ktoś wspierać i pomagać przy rozwijaniu moich możliwości. 

Jest w ogóle możliwość uprawiania tych dwóch dyscyplin jednocześnie? Czy jedno wyklucza drugie?
To są jednak dwie zupełnie inne dyscypliny. W obu przygotowania wyglądają inaczej. Pracuję inne partie mięśni. Mimo wszystko myślę, że można spróbować to pogodzić. Nie twierdzę, że się da, ale spokojnie można spróbować.

Wspomniałeś, że przygotowania do eliminacji przebiegły dość spokojnie. Prawdziwe trudności pojawiły się po tym, jak zakwalifikowałeś się do Mistrzostw Świata. 
Na początku dość spokojnie podszedłem do samej informacji o zakwalifikowaniu się na Arnolda. Decyzję o tym, że polecę do Stanów Zjednoczonych podjąłem tak naprawdę pod grudnia. Z konkretnymi przygotowaniami wystartowałem więc w styczniu. 

Jak wyglądały te przygotowania?
Starałem się prowadzić trening podobnie do jednego dnia zawodów w USA. Czyli na każdych zajęciach wykonywałem po dwie konkurencje. Nie znaliśmy jedynie jednej konkurencji. To miała być niespodzianka. 

Zaraz po zawodach, gdy podsumowywałeś wszystko na swoich portalach społecznościowych, napisałeś, że nie raz brakowało ci sił. Jak często zdarzały się momenty zwątpienia?
Były takie treningi, podczas których już od samego początku walczyłem sam ze sobą. Nie ze sztangą, tylko dosłownie sam ze sobą. Organizm odmawiał posłuszeństwa. Był tak mocno wyeksploatowany. 

W Stanach Zjednoczonych mamy inną strefę czasową. Miałeś jakieś problemy z aklimatyzacją? 
Całą podróż do Ameryki praktycznie przespałem. Byłem jeszcze w trakcie zbijania wagi, więc nic nie jadłem i nic nie piłem. Do tego dochodziło zmęczenie treningami. Z samą aklimatyzacją większych problemów nie miałem. Wszystko przebiegło zgodnie z planem. 

Brązowy medal jest dla ciebie sporym zaskoczeniem?
Myślę, że tak. Przed samymi zawodami obserwowałem zawodników, którzy także brali udział w zawodach. Wyglądali na bardzo mocnych. Na samym Arnoldzie nie sprawdziło to się w każdym przypadku. Były konkurencje, w których byłem od nich lepszy. Każda z nich była osobno punktowana. W niektórych o końcowym wyniku decydowały ułamki sekund. Czasem pół sekundy odgrywało znaczenie między pierwszy a czwartym zawodnikiem w stawce. 

Po pierwszych dwóch konkurencjach byłeś liderem.
Po pierwszej konkurencji byłem ex aequo z dwoma innymi zawodnikami. W drugiej znów udało mi się zająć miejsce w czołówce. Pozostałym liderom poszło nieco gorzej, więc wskoczyłem na pierwsze miejsce. 

Przeszło ci wtedy przed myśl, że możesz do Grudziądza wrócić ze złotym medalem?
Przez chwilę tak. Ja jednak nigdy nie obstawiam kart dopóki nie skończę. To jest sport, w którym wszystko może się wydarzyć. Bardziej skupiałem się, żeby następnego dnia odpowiednio przygotować się do kolejnych konkurencji. A te zapowiadały się dla mnie bardzo ciężko. 

Ten brązowy medal uważasz za swój największy sukces w sportowej karierze?
Zdecydowanie tak. To mój największy sukces jak dotąd. Nigdy nie byłem na Mistrzostwach Świata. Była kiedyś szansa w podnoszeniu ciężarów, ale niestety z różnych względu nie udało się. Zobaczymy co będzie dalej. Nie da się ukryć, że sport na takim poziomie jest bardzo kosztowny. Nie każdego stać z własnej kieszeni, żeby ciężko trenować i jednocześnie pracować. 

Po tym sukcesie odzywał się do ciebie ktoś z wielkiego świata sportu?
Jak na razie nic się w tym temacie nie dzieje. Mam obecnie swoich lokalnych sponsorów, którzy pomogli mi przy wyjeździe. Będę z nimi rozmawiał o dalszym wsparciu mojej sportowej drogi. Co z tego wyjdzie? Okaże się po rozmowach. 

Na koniec jeszcze pytanie o wspomnianych sponsorów. Przed twoim wyjazdem do Ameryki organizowane były zbiórki pieniędzy na lot i sam udział w Arnoldzie. Sporo osób ci wtedy pomogło. 
Organizowaliśmy różne strony, żeby dozbierać tych środków. Sponsorzy bardzo fajnie się zachowali, dużo mi pomogli. Sam wyjazd był bardzo kosztowny. Wszystko musiałem pokryć  własnej kieszeni. Bez pomocy federacji. Działacze z Polski pomogli nam jedynie przy rezerwacji biletów i miejsc w zawodach. Za okazaną pomoc i wsparcie bardzo serdecznie dziękuję. 

(ŁP)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%