Płacz 4-letniego dziecka w środku nocy w mieszkaniu w Białymstoku postawił na nogi wszystkie służby. Drzwi do mieszkania trzeba było wyważać, a w środku poza dzieckiem nikogo nie było.
- Dyżurny białostockiej komendy otrzymał zgłoszenie, że w jednym z mieszkań w centrum miasta słychać płacz małego dziecka. Z relacji zgłaszającego wynikało, że płaczące dziecko co chwilę wołało mamę i próbowało otworzyć drzwi - informuje Komenda Wojewódzka Policji w Białymstoku.
Funkcjonariusze białostockiej policji, po otrzymaniu doniesienia o dziecięcym płaczu, natychmiast zareagowali i wraz z pomocą strażaków wyważyli drzwi, by dostać się do mieszkania.
Tam zobaczyli przerażonego i zapłakanego 4-letniego chłopca, otoczonego niebezpiecznymi przedmiotami. Jak wynika z policyjnego komunikatu, w zasięgu rączek chłopca znajdowały się noże i lekarstwa. Poza chłopcem w mieszkaniu nie było nikogo.
Natychmiast wezwano zespół ratownictwa medycznego, aby sprawdzić stan zdrowia dziecka. Jednocześnie próbowano bezskutecznie skontaktować się z matką chłopca.
- Na miejsce policjanci wezwali załogę pogotowia ratunkowego, która sprawdzili, czy zdrowie chłopca nie jest zagrożone. W trakcie interwencji funkcjonariusze próbowali dodzwonić się do matki chłopca, jednak nie odbierała telefonu - dodaje KWP w Białymstoku.
Po pewnym czasie, kobieta sama zgłosiła się do mundurowych. Okazało się, że jest w stanie nietrzeźwości, a badanie alkomatem wykazało 1,5 promila alkoholu w jej organizmie.
Chłopiec trafił do placówki opiekuńczo-wychowawczej, a jego matka do izby wytrzeźwień. Usłyszała już zarzut narażenia na niebezpieczeństwo lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu osoby, nad którą ciąży obowiązek opieki.
Grozi za to kara do 5 lat pozbawienia wolności.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz