Porucznik Dawid Kotewicz (na plakacie pierwszy od lewej) służy w 83 batalionie lekkiej piechoty w Grudziądzu. W swojej karierze sportowca zdobył m.in. dwukrotnie tytuł Mistrza Wojska Polskiego w Walce w Bliskim Kontakcie i raz był drugi. 31 maja będzie walczył w II edycji wojskowej gali sportów walki Walkę Mamy we Krwi. Początek o 20.00 na żywo w TVP Sport.
Na ringu jest uparty, bezwzględny i konsekwentny, to można zaobserwować w tracie walk.
Jaki jest prywatnie?
Jest jak jest
Skąd wzięły się sztuki walki w twoim życiu?
Przekornie mogę powiedzieć, że od zawsze je trenowałem. 😊 Mam o rok starszego brata, także ring mieliśmy każdego dnia. Ale jak to bywa w rodzeństwie, jak często się biliśmy, tak samo mocno się kochaliśmy. Nie przykładam zaś szczególnej uwagi do celebrowania osiągnięć sportowych. Przygotowuję się do zawodów, zakładam sobie cel do realizacji. Realizuję go, przyjeżdżam do domu z pucharem czy medalem. Cieszę się, ale później odkładam te sportowe artefakty do kartonu. Nie to jest najważniejsze.
Dużo ćwiczysz?
Nie wiem, czy dużo i co to znaczy dużo. Na co dzień jestem przede wszystkim normalnym człowiekiem. Pracuję- służę, jestem mężem i ojcem pięcioletniego chłopca. Cykl treningowy to około 8 do 10 jednostek treningowych w tygodniu. Każda jednostka to około godziny. Nigdy nie trenuję w weekendy. To jest mój czas dla rodziny i na reset. Pilnuję diety, z reguły jest to około 3 do 4 tysięcy kalorii dziennie, przed zawodami trochę mniej. Różnicuje swoje treningi, jest to trening bokserski, jest bieganie, trening MMA. Prowadzę też codzienną zaprawę. W sumie jestem w ruchu cały czas. Pracuję z trenerem personalnym, który jest też fizjoterapeutą. Uważam, że każdy nawet osoby chodzące na siłownie powinny mieć takie wsparcie, aby nie zrobić sobie krzywdy, aby pracować na biomechanice ruchów. To podstawa.
Jak wyglądała twoja ścieżka zawodowa? Chyba nie od zawsze jesteś żołnierzem?
Wstąpiłem do wojska, blisko dziesięć lat temu. Wcześniej już pracowałem zawodowo, skończyłem studia, najpierw licencjat później magisterskie. Studiowałem fizjoterapię. W czasie studiów prowadziłem działalność, byłem masażystą. Pracowałem z dziećmi z porażeniem mózgowym.
Czego cię nauczyła ta praca?
Na początku przez pierwsze kilka dni było ciężko. To są inni pacjenci niż standardowi urazowcy. Pracowałem z tym dziećmi na turnusach dwutygodniowych. Robiłem im masaże i inne zabiegi. Przy takiej pracy trzeba chcieć być z pacjentem i dać z siebie dużo, wszystko. Za wysiłek włożony dostaje się jeszcze więcej, czasami uśmiech takiego dziecka znaczy więcej, niż dziękuję. Oni dziękują spojrzeniem i uśmiechem. To był dla mnie ważny czas. Dużo się wtedy nauczyłem.
Właśnie- urazy. Jak to wygląda u ciebie?
Sztuki walki są tak samo urazowe, jak każdy inny sport. Jeśli coś złego ma się stać to i tak się stanie bez względu na to, czy jest to trening piłki nożnej, czy walka na ringu. Moja żona zawsze się martwi przed walką. Ale obiecuję jej, że będę uważał. Przez to, że mam wykształcenie w kierunku fizjoterapii mam też szerszą niż inni zawodnicy wiedzę o ludzkim ciele i możliwościach. Zawsze przez pierwszy tydzień po takiej walce jestem obolały i posiniaczony. Ale to jest normalne, tak właśnie w sporcie tego typu jest.
Życie zawodowe?
Zawsze jestem tam, gdzie chciałem być. Jako dziecko wymarzyłem sobie, że będę żołnierzem no i nim jestem. Zaplanowałem również, że będę oficerem i w końcu nim jestem. Dobry plan i konsekwentne działanie to podstawa. W służbie tak jak w sporcie daję z siebie wszystko. Jestem bardzo konsekwentny. W takich aktywnościach nie ma czasu na roztkliwianie się nad sobą czy rozmyślanie o słabszych, czy lepszych momentach. Nawet jeśli coś jest inaczej, niżby się zaplanowało, to trudno, to się wydarzyło i trzeba działać dalej. Działać, a nie myśleć o działaniu.
Rodzina?
Żonę poznałem przez przypadek. Prawie ją rozjechałem samochodem. 😊 Później znaleźliśmy się na jednym z portali internetowych. Codziennie bardzo mnie wspiera, ale daje też mi przestrzeń do samorealizacji. Szanuje to, co jest dla mnie ważne. A ja szanuję to, co jest ważne dla niej. Nasz synek póki co jest jeszcze za mały, żeby go kierunkować w określonej dziedzinie sportu. Więc póki co próbuje wszystkiego. Chodzi na basen, na treningi bokserskie. Czas pokaże kim będzie. Ważne są te nasze chwile razem. Weekendy i świeżo upieczone przez nią bułeczki. Celebrowanie każdego posiłku razem.
Ważna jest dla mnie również moja mama i brat. Co mama z nami przeszła, to tylko ona sama wie. Jestem za to jej bardzo wdzięczny. Tak, to rodzina, ta najbliższa i prawdziwa daje siłę. I to rodzina jest najważniejsza.
Czego Ci życzyć przed walką?
Będzie co ma być. Czas pokaże. Zawsze jest, jak jest. Nie na wszystko mam wpływ. Jednak dam z siebie wszystko.
2 2
Szczęścia i zero litości dla wszystkich podróbek . Co wolą na skróty po trupach do celu .