Zamknij

Turniej WTA w Seulu - triumf Igi Świątek

PAP 15:02, 21.09.2025 Aktualizacja: 15:02, 21.09.2025
Skomentuj PAP PAP

Pogoda od początku tygodnia torpedowała program zawodów w stolicy Korei Płd., w których Świątek zdecydowała się wystąpić po raz pierwszy. Najwyżej rozstawiona Polka przez kilka dni zdołała rozegrać tylko spotkanie drugiej rundy z Rumunką Soraną Cirstą. Zawody nabrały tempa w sobotę, kiedy jednego skumulowano ćwierćfinały i półfinały.

Iga Świątek wygrała w finale z Rosjanką Jekateriną Aleksandrową 1:6, 7:6 (7-3), 7:5 i triumfowała w tenisowym turnieju WTA 500 w Seulu. To jej trzeci tytuł w sezonie, a 25. w karierze.

Wiceliderka światowego rankingu nie miała jednak większych problemów z odprawieniem Czeszki Barbory Krejcikovej i Australijki Mai Joint, na co w sumie potrzebowała niewiele ponad dwie i pół godziny.

Z kolei Aleksandrowa, druga najwyżej rozstawiona tenisistka w stolicy Korei Płd., też wygrała dwukrotnie po 2:0, a na korcie spędziła pół godziny więcej niż Polka.

Siedem lat starsza od raszynianki 11. zawodniczka listy WTA lepiej rozpoczęła finałowe starcie, gdyż już w gemie otwarcia zanotowała przełamanie i Świątek po raz pierwszy w tym turnieju musiała "gonić" wynik. Nie szło jej to najlepiej, bo grała nerwowo, niedokładnie i niecierpliwie.

Po drugim przełamaniu zrobiło się 1:4, a dobrze serwująca (cztery asy w pierwszej partii) tenisistka z Czelabińska za moment podwyższyła na 5:1. Kolejny gem to następna porcja błędów Polki, w tym podwójny serwisowy, co przypieczętowało sukces Rosjanki 6:1 w pierwszym secie po 31 minutach gry. Sześciokrotna mistrzyni wielkoszlemowa zdobyła w nim ledwie 16 punktów.

Schodząc z kortu Świątek poinformowała sędzię, że uda się na przerwę toaletową i zgodnie ze swoim tradycyjnym w takich sytuacjach rytuałem zabrała ze sobą notes z notatkami.

Druga odsłona zaczęła się zgoła inaczej, bo od przełamania na korzyść Polki, ale duża w tym "zasługa" Aleksandrowej, która popełniła m.in. dwa podwójne błędy serwisowe i w jednej z akcji w prostej wydawałoby się sytuacji wyrzuciła piłkę w aut.

Kolejny gem potwierdził, że poprzedni był raczej odstępstwem od niedzielnej reguły. Świątek miała piłkę na 2:0, ale skończyło się następnym przełamaniem i na tablicy wyników pojawił się remis, a po chwili Aleksandrowa wygrała gema "na sucho" i wyszła na 2:1.

Zawodniczka trenera Wima Fissette’a, który na trybunach też używał zeszytu i coś notował, miała przebłyski lepszej gry, to wystarczało jedynie do utrzymania własnego podania, ale zwłaszcza pod koniec seta Polka wyglądała na bardzo skupioną, grała dokładnie, pewnie i na coraz wyższym poziomie. O losach setach zdecydował tie-break, który był najlepszym okresem gry Świątek w tym spotkaniu. Wygrała 7-3 i mogła szykować się do decydującej partii.

W jej trzecim gemie, głównie z powodu kłopotów Świątek z serwisem, czego efektem były aż trzy podwójne błędy, rywalka cieszyła się z przełamania i wyszła na 2:1, a za moment prowadziła już 3:1. Polka jednak nie rezygnowała i wyrównała na po trzy przy olbrzymiej dozie szczęścia, gdyż przy drugim break poincie w szóstym gemie piłka po jej zagraniu zatańczyła na taśmie i spadła na kort po stronie rywalki tuż za siatką.

Po kolejnym gemie, w którym świetne zagrania przeplatała kompletnie nieudanymi, Świątek objęła jednak prowadzenie 4:3 i po raz pierwszym w tym meczu była bliżej końcowego sukcesu. To ją na chwilę uskrzydliło - świetny, deprymujący rywalkę return, podwójny błąd serwisowy Rosjanki i dwa break pointy na 5:3, ale Aleksandrowa zdołała wyjść z opresji.

Ta niewykorzystana szansa prawdopodobnie na dłużej została w głowie byłej liderki rankingu światowego, bo za chwilę to ona musiała bronić "breaków". Gdy wydawało się, że znowu potrzebny będzie tie-break, Świątek wykorzystała moment słabszej gry przeciwniczki i przy drugiej piłce meczowej zapewniła sobie zwycięstwo. Potrzebowała na to dwie godziny 46 minut, czyli więcej niż zajęło jej wygranie dwóch spotkań w sobotę.

Świątek po raz pierwszy zagrała w tej imprezie. Chciała w ten sposób nawiązać do olimpijskiego występu swojego ojca, byłego wioślarza, w seulskich igrzyskach w 1988 roku.

Jednocześnie kontynuuje sukcesy polskiego tenisa w stolicy Korei Płd. W 2013 roku tę imprezę wygrała Agnieszka Radwańska. Z kolei w 2019 w finale była Magda Linette, która wtedy wyeliminowała Aleksandrową w półfinale, a w pierwszej edycji w 2004 roku do decydującego spotkania dotarła Marta Domachowska, która uległa wówczas słynnej Rosjance Marii Szarapowej.

Świątek wywalczyła w tym roku trzeci tytuł, po wielkoszlemowym Wimbledonie w Londynie i "tysięczniku" WTA w Cincinnati. Wszystkie trzy wygrała po raz pierwszy. Łącznie to jej 25. triumf w karierze, a w finałach wystąpiła 30-krotnie.

Za zwycięstwo na jej konto trafi 164 tys. dolarów premii, ale co ważniejsze 500 punktów rankingowych. Dzięki temu umocniła się na drugiej pozycji na liście WTA i zmniejszyła stratę do prowadzącej Aryny Sabalenki do 2792 pkt.

Z tego punktu widzenia ważniejsze będą dwa kolejne turnieje w Chinach - w Pekinie i Wuhan. W nich za zwycięstwa będzie po 1000 punktów. Świątek w ubiegłym roku w nich nie grała, więc nie będzie bronić żadnych punktów. Sabalenka natomiast w poprzednim sezonie wywalczyła 1215 pkt za ćwierćfinał w Pekinie i triumf w Wuhan. Z imprezy w stolicy Chin Białorusinka wycofała się z powodu kontuzji.

Aleksandrowa pozostanie na 11. pozycji listy światowej. W finale wystąpiła po raz 11., na szóste zwycięstwo musi poczekać.

Wynik finału:

Iga Świątek (Polska, 1) - Jekaterina Aleksandrowa (Rosja, 2) 1:6, 7:6 (7-3), 7:5.(PAP)

pp/ wha/

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%