Pogoda od początku tygodnia torpedowała program zawodów w stolicy Korei Płd., w których Świątek zdecydowała się wystąpić po raz pierwszy. Najwyżej rozstawiona Polka przez kilka dni zdołała rozegrać tylko spotkanie drugiej rundy z Rumunką Soraną Cirstą. Zawody nabrały tempa w sobotę, kiedy jednego skumulowano ćwierćfinały i półfinały.
Iga Świątek wygrała w finale z Rosjanką Jekateriną Aleksandrową 1:6, 7:6 (7-3), 7:5 i triumfowała w tenisowym turnieju WTA 500 w Seulu. To jej trzeci tytuł w sezonie, a 25. w karierze.
Wiceliderka światowego rankingu nie miała jednak większych problemów z odprawieniem Czeszki Barbory Krejcikovej i Australijki Mai Joint, na co w sumie potrzebowała niewiele ponad dwie i pół godziny.
Z kolei Aleksandrowa, druga najwyżej rozstawiona tenisistka w stolicy Korei Płd., też wygrała dwukrotnie po 2:0, a na korcie spędziła pół godziny więcej niż Polka.
Siedem lat starsza od raszynianki 11. zawodniczka listy WTA lepiej rozpoczęła finałowe starcie, gdyż już w gemie otwarcia zanotowała przełamanie i Świątek po raz pierwszy w tym turnieju musiała "gonić" wynik. Nie szło jej to najlepiej, bo grała nerwowo, niedokładnie i niecierpliwie.
Po drugim przełamaniu zrobiło się 1:4, a dobrze serwująca (cztery asy w pierwszej partii) tenisistka z Czelabińska za moment podwyższyła na 5:1. Kolejny gem to następna porcja błędów Polki, w tym podwójny serwisowy, co przypieczętowało sukces Rosjanki 6:1 w pierwszym secie po 31 minutach gry. Sześciokrotna mistrzyni wielkoszlemowa zdobyła w nim ledwie 16 punktów.
Schodząc z kortu Świątek poinformowała sędzię, że uda się na przerwę toaletową i zgodnie ze swoim tradycyjnym w takich sytuacjach rytuałem zabrała ze sobą notes z notatkami.
Druga odsłona zaczęła się zgoła inaczej, bo od przełamania na korzyść Polki, ale duża w tym "zasługa" Aleksandrowej, która popełniła m.in. dwa podwójne błędy serwisowe i w jednej z akcji w prostej wydawałoby się sytuacji wyrzuciła piłkę w aut.
Kolejny gem potwierdził, że poprzedni był raczej odstępstwem od niedzielnej reguły. Świątek miała piłkę na 2:0, ale skończyło się następnym przełamaniem i na tablicy wyników pojawił się remis, a po chwili Aleksandrowa wygrała gema "na sucho" i wyszła na 2:1.
Zawodniczka trenera Wima Fissette’a, który na trybunach też używał zeszytu i coś notował, miała przebłyski lepszej gry, to wystarczało jedynie do utrzymania własnego podania, ale zwłaszcza pod koniec seta Polka wyglądała na bardzo skupioną, grała dokładnie, pewnie i na coraz wyższym poziomie. O losach setach zdecydował tie-break, który był najlepszym okresem gry Świątek w tym spotkaniu. Wygrała 7-3 i mogła szykować się do decydującej partii.
W jej trzecim gemie, głównie z powodu kłopotów Świątek z serwisem, czego efektem były aż trzy podwójne błędy, rywalka cieszyła się z przełamania i wyszła na 2:1, a za moment prowadziła już 3:1. Polka jednak nie rezygnowała i wyrównała na po trzy przy olbrzymiej dozie szczęścia, gdyż przy drugim break poincie w szóstym gemie piłka po jej zagraniu zatańczyła na taśmie i spadła na kort po stronie rywalki tuż za siatką.
Po kolejnym gemie, w którym świetne zagrania przeplatała kompletnie nieudanymi, Świątek objęła jednak prowadzenie 4:3 i po raz pierwszym w tym meczu była bliżej końcowego sukcesu. To ją na chwilę uskrzydliło - świetny, deprymujący rywalkę return, podwójny błąd serwisowy Rosjanki i dwa break pointy na 5:3, ale Aleksandrowa zdołała wyjść z opresji.
Ta niewykorzystana szansa prawdopodobnie na dłużej została w głowie byłej liderki rankingu światowego, bo za chwilę to ona musiała bronić "breaków". Gdy wydawało się, że znowu potrzebny będzie tie-break, Świątek wykorzystała moment słabszej gry przeciwniczki i przy drugiej piłce meczowej zapewniła sobie zwycięstwo. Potrzebowała na to dwie godziny 46 minut, czyli więcej niż zajęło jej wygranie dwóch spotkań w sobotę.
Świątek po raz pierwszy zagrała w tej imprezie. Chciała w ten sposób nawiązać do olimpijskiego występu swojego ojca, byłego wioślarza, w seulskich igrzyskach w 1988 roku.
Jednocześnie kontynuuje sukcesy polskiego tenisa w stolicy Korei Płd. W 2013 roku tę imprezę wygrała Agnieszka Radwańska. Z kolei w 2019 w finale była Magda Linette, która wtedy wyeliminowała Aleksandrową w półfinale, a w pierwszej edycji w 2004 roku do decydującego spotkania dotarła Marta Domachowska, która uległa wówczas słynnej Rosjance Marii Szarapowej.
Świątek wywalczyła w tym roku trzeci tytuł, po wielkoszlemowym Wimbledonie w Londynie i "tysięczniku" WTA w Cincinnati. Wszystkie trzy wygrała po raz pierwszy. Łącznie to jej 25. triumf w karierze, a w finałach wystąpiła 30-krotnie.
Za zwycięstwo na jej konto trafi 164 tys. dolarów premii, ale co ważniejsze 500 punktów rankingowych. Dzięki temu umocniła się na drugiej pozycji na liście WTA i zmniejszyła stratę do prowadzącej Aryny Sabalenki do 2792 pkt.
Z tego punktu widzenia ważniejsze będą dwa kolejne turnieje w Chinach - w Pekinie i Wuhan. W nich za zwycięstwa będzie po 1000 punktów. Świątek w ubiegłym roku w nich nie grała, więc nie będzie bronić żadnych punktów. Sabalenka natomiast w poprzednim sezonie wywalczyła 1215 pkt za ćwierćfinał w Pekinie i triumf w Wuhan. Z imprezy w stolicy Chin Białorusinka wycofała się z powodu kontuzji.
Aleksandrowa pozostanie na 11. pozycji listy światowej. W finale wystąpiła po raz 11., na szóste zwycięstwo musi poczekać.
Wynik finału:
Iga Świątek (Polska, 1) - Jekaterina Aleksandrowa (Rosja, 2) 1:6, 7:6 (7-3), 7:5.(PAP)
pp/ wha/
Basenów w Tarpnie otworzyć nie można, ale wizja za 380
Zamiast wydawać miliony na kryte baseny gdzie ich jest w Grudziądz niech zadbają o jeden konkretny kiedys był tam taras,zapiekanki brodzik dla dzieci a teraz ośrodek marnieje zadbajcie o to
Natalia
21:57, 2025-09-20
Basenów w Tarpnie otworzyć nie można, ale wizja za 380
Nie każdy w lato może lub lubi kąpać się nad jeziorem przynosić piach do domu ,nie ma się gruntu w jeziorach basen powinien być otwarty w lato jest piękny,całe dzieciństwo tam spędzałam ,kryte baseny w lato nie bardzo nad jezioro boimy się jeździć bo grunty wody jest nie wyczuwalnym basen odkryty powinien być jak można zaniedbać taki ośrodek...masakra
Natali
21:54, 2025-09-20
Kolejna "wydmuszka" prezydenta? Nowa jednostka ma zażeg
Uważam ,że zrobienie porządku w ZDM można załatwić w 5minut. Wywalić cała dyrekcje i po sprawie.Co zrobił prezydent z wiedzą o zatrudnianiu w robotników w czasie godzin jak tu pisano prze niejaką panią Ła.......
Ona
18:30, 2025-09-20
Miasta zgłaszają problemy z podziałem środków programu
Tzn. kogo jeszcze dziwi to, że ratusz na swoją bzdetną odpowiedź potrzebował aż 9 dni? Czy ktoś jeszcze się czegoś pozytywnego po nich spodziewa? Ryba psuje się od głowy!
Kogo to dziwi?
16:08, 2025-09-20
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz